Mekong.
Susza sie placki zrobione z ryzu, z ktorych potem wycina sie drobniutki makaron.
Wodna transakcja.
Ladnie co?Tak sie tu zyje, w dorzeczu Mekongu, ludzie zarabiaja nie wiecej niz 50 dolarow miesiecznie. Przewodnik mowi, ze nie potrzebuja pieniedzy, bo maja warzywa i owoce w ogrodku i ryz, ktory sami uprawiaja i ktory stanowi podstawe ich cocedziennej diety. Nie sa ludzmi bogatymi ale sa szczesliwi, zupelnie inczej niz ludzie z duzych miast - mowi przewodnik. Ciekawe co? U nas przeciez jest podobnie.
Mozna powiedziec, ze drugi dzien wycieczki nieco nas rozczarowal. Floating market okazal sie byc innym niz sie spodziewalismy, bo byl zapelniony wielkimi lodziami i sprzedaz na nim opierala sie glownie na hurcie a nie detalu. Polega to na tym, ze male lodzie podplywaja, zapelniaja sie owocami czy warzywami i plyna dalej do miasta, zeby uplynnic towar. Zwiedzilismy tez zaklad produkcyjny makaronu, powstajacego z ryzu. Jak tez bylismy w fabryce, w ktorej ryz przetwarza sie do postaci, w ktorej nadaje sie do sporzycia. Zaklad bardzo przypominajacy swoim wnetrzem stare polskie mlyny. Najciekawsza okazala sie chyba zwiedzona wietnamska wioska i widoczki okoliczne podczas samego splywu. Powstalo z tego pare cennych fotek, a reszte dnia spedzilismy w autobusie i czekajac na przejsiu promowym. No, ale tak to jest, podrozowanie jest piekne, jednak ma swoja cene. Teraz jedziemy do Lukasza, do Nha Trang, takiego miejscowego kurortu. Lukasz juz mnie straszy, ze jazda wykupionym przez nas megadrogim autobusem (z miejscami sypialnymi - pierwszy raz w zyciu bede takim jechal) w cale nie jest tak komfortowa. Podobno jest bardzo malo miejsca. No nie ma co sie dziwic w koncu tu wszystko ma azjatycki size - nawet condomy, wiec co tu gadac o autobusach. Mam jednak nadzieje, ze jakos to bedzie, bo wykupilismy bilet laczony do samego Hanoi. Polega to na tym, ze po drodze zatrzymujemy sie w trzech miejscowosciach na tyle na ile chcemy, mamy w tym trzy nocne przejazdzki, zatem warto by bylo miec mozliwosc jakiegos zdrzemniecia sie.
Zmieniajac temat, to nie pisalem o tym, ze w Sajgonie spotkalismy polska rodzinke podrozujaca po Azji. To wlasnie oni doradzili nam wziecie tego autokaru i odradzali branie tanszego z miejscami siedzacymi. Ale nie to jest wazne. Rodzinka sklada sie z mamy, taty i dwojki dzieciakow, w wieku mysle okolo 13-15 lat. Zwiedzili juz prawie caly swiuat, co roku tak wyjezdzaja na 2 miesiace w rozne miejsca swiata. Bardzo przyjemnie sie z nimi gadalo. Acha i nie sa milionerami, wykladaja cos tam na politechnice. Kazde z nich ma sporoa nadwage, a mimo to z usmiechem na ustach realizuja swoje marzenia. Postawa godna nasladowania, bardzo mi sie spodobali.
4 komentarze:
Hej,a spotkaliscie jakis ludzi co wypozyczyli ludke, badz kupili i plyneli w gore rzeki?
Spotkalismy mnostwo ludzi co plyneli w gore rzeki, ale z nimi nie gadalismy, wiec nie wiemy czy czyims zamiarem bylo przeplyniecie calego Mekongu:)
Czy ja wiem, spokój spokojem, ale takiego gospodarstwa domowego jak na zdjęciu to nie chciał bym mieć i wody używają też tej z rzeki ? No i po za tym nie ma gdzie jeździć samochodem ;)
Samochodem nie, ale za to mozesz dawac czadu motorowka. Nie trzeba na nia prawa jazdy a i przepisy sa o wiele prostsze.
Prześlij komentarz