Po odwaleniu tego obiektu, kompletnie wypluci wrocilismy do hotelu. Jak juz sie wykapalismy to przyszedl czas na debaty co poczac z tak swietnie sie zapowiadajacym wieczorem. Powiedzialem, ze tak glupio byc w Wietnamie i nie pic miejscowej wodeczki marki Hanoi. Nawet nie wiedzialem w co sie laduje. Chlopaki podchwycili temat i sie zaczelo. Wodeczka jest tutaj sprzedawana w starych poczciwych 750ml flaszkach po cale 4 dolary za kazda. Zatem wiecie, ze po oproznieniu jednej zaraz udalismy sie po druga. W miedzyczasie napatoczyl sie Szwed z trzecia 300ml i zaczelo sie balowania. Akcja dzieje sie na korytarzu hotelowym. Wiec caly hotel chcac nie chcac uczestniczy w polskim swiecie. A swietowanie bylo mocne, kazdy odowiadal jakies historie z bogata intonacja dzwiekowa. Szwed przyznal nam sie do swojego wielkiego problemu. Okazalo sie, ze przelecial kurwe w Bankoku i zlapal jakies swinstwo, spuchly mu jaja i bardzo go bola. Kupil sobie jakis antybiotyk i jest lepiej, ale jak pokazal jak bardzo go bolaly jaja wykrzywiajac gebe w niesamowitym grymasie to lzy mi pociekly po polikach ze smiechu. Myslalem, ze sie zwale z krzesla na podlage, a sytuacja byla nie do smiechu dla Szweda. Bylismu juz niezle wstawieni, doszlo do sprzeczki, ale na szczescie bez mocnego zakonczenia. Chlopaki zalagodzili sytuacje.
Rano wszyscy nas kojarza w hotelu i wspominaja o nocnej imprezie. My udajemy, ze o niczym nie wiemy i w ogole nie slyszelismy odglosow zadnej imprezy. Idziemy na sniadanie, opowiadamy sobie jakies historie. Zacytaje Wam tylko jedno zdanie z historii opowiadanej przez Lukasza:
- A mialem wtedy ze soba taki 18% napoj z Czech co sie nazywa Vermuth.
Niezle co? Stwierdzilem, ze to piekne wyznanie prawdziwego alkoholika.
Dobry byl tez moment z handlarzek okularami. Ja jak zwykle wyjalem swoje trzy pary i chce mu wcisnac. ten oczywiscie nie chce o niczym slyszec, ja mu na to, ze to kokulary z Paryza za 25 euro i moge sie wymienic na 3 zapalniczku Zippo jakie on ma w swojej ofercie. ten oglada ale sie nie zgadza. Jak to w Azji napatoczyl sie jakis miejscowy facet na ulicy. Oglada okulary i pyta czy moze je zabrac pokazac komus. Znika i pochwili przylazi, kupuje trzy zapalniczki i sie zamieniamy. Okulary kupilem na rynku w Zyrardowie, wiec fun byl niezly.
8 komentarzy:
A zdjęciuszka gdzie, hę?
Widzę, że tam niezły biznes można zrobić, kupujesz worek okularów i wracasz z workiem zapalniczek Zippo ;)
Po drodze znalazlem dwie pary okularow, wiec swoje moglem sprzedac z czystym sumieniem. Ciekawostka specjalnie dla Ewelinki, jedne okulary to Gucci. Nie wiem czy oryginaly, ale napis jest sliczny:)
Wczesniej nie zaprzatalem sobie zbyt wiele czasu na czytanie tego bloga. Dzis poczytalem nieco wiecej. Biore udzial w tej podrozy i potwierdzam ze blog jest pisany szczerze, wiernie oddaje przezywane przez nas przygody,
PS. Czasami nawet zbyt wiernie...
Gut
posadzili was w knajpie przy stoliku dla dzieci? hi hi ;)
a pro po handlu to Tomek mówi że by jeszcze rower wytargował do tych zapalniczek :))
no niestety jaki kraj taki rozmiar, a o rowej sie nie przejmujcie, w niegocjacjach jestem coraz lepszy. Lukaszek z reszta tez sie szybko uczy, wczoraj idziemy ulica, podchodzi babka z paczkami, pytamy sie po ile, ona 10000 za jednego. My sie smiejemy i odchodzimy, ta za nami do sklepu i mowi za dwa, potem wychodzi i mowi za trzy. Lukaszek, ze nie, ze nie chcemy, to ona opuszcza rece i mowi to ile za 10000, Lukaszek z usmiechem mowi za 5. Ta sie zgadza.
a myslisz , ze na co ta Pani patrzy oczywiscie , z na zolta paczke "cornflakes". Glodna jest po takiej podrozy :)
aha i nie pisz "WISKITKI" bo wszyscy beda mysleli , ze to gdzies w USA lepiej trzeba bylo napisac "ZYRARDOW" od razu wiadomo , ze to Polska gdzies pod Warszawa :)
Jakie tam usa, umiescilismy podpis Poland, wiec o pomylke bedzie trudno.
Prześlij komentarz