Z tym odpoczynkiem okazalo sie byc jednak inaczej niz zakladalismy, a przynajmniej ja zakladalem. Odpoczynek ten przerodzil sie w jeden wielki melanz. Nie brakowalo oczywiscie kapania sie w morzu, czy byczenia na plazy ale za to imprezowanie weszlo nam juz w przyzwyczajenie. Doszlo do tego, ze kladlismy sie spac rano, a zaraz po przebudzeniu rozpoczynalismy kolejna biesiade. Wlasciciele i obsluga hotelowa znala nas najlepiej sposrod wszystkich gosci. Podobnie z reszta bylo w przydroznych sklepikach, do ktorych kiedy nie wchodzilem to sprzedawca sie pytal - czy nie chce kupic Mekongu? Lacznie spedzilismy tu 6 dni i na pewno nie byl to czas stracony i przeimprezowany w calosci. Przez te dlugie 6 dni bycmoze nauczylem sie wiecej niz prze ostatnie trzy lata swojego zycia. To ciekawe, jak intenyswnie mozna zyc, podobno gangsterzy zyja krotko, ale za to bardzo intensywnie. Nie to, ze chcialbym zostac gangsterem, wrecz przeciwnie zawsze odpychalo mnie od tego typu ludzi, jednak nigdy wczesniej nie rozumialem tego tak dobrze jak teraz.
Dni bylo szesc, w najwiekszym skrocie to pierwszego dnia poznalismy dziewczyny z Macao. Drugiego opanowala Lukasza jakas trudna do zidentyfikowania nostalgia z samego rana, zatem wieczor spedzilismy w plazowych barach kojac go piwem i rozmowa. Kolejenego dnia meczacy obchod po miejscowosci i wieczorne zapoznanie dwoch sympatycznych Dunek. No moze nie tak sympatycznych jak Francuzki zapoznane dnia nastepnego. A Lukaszek w tym czasie szalal. Kolejenego dnia mielismy wyjechac, ale przyszlismy na sniadanie i tak juz zostalo, przesiedzielismy z Lukaszem w knajpie caly dzien. Po prostyu gadajac, ten zrobil w tym czasie 15 piw, wiec zwarzyl sie kompletnie. Na szczescie dla mnie te piwa to istne szczyny, wiec nie mogle juz ich pic w ogole. Ale bylo zabawy z Lukaszem jak placil rachunek. Wola kelnera, ktory cos tam belkoce po angielsku i z nim dyskutuje. Tamten najwyrazniej nic nie kuma. Lukasz wreszcie nie wytrzymuje i wyjmuje jakis zwitek z plecaka i mu podaje, mowiac
- tu czytaj, patrz i czytaj.
Facet faktycznie to rozwija i sie przyglada, nie rozumiejac o co chodzi, w tym momencie juz ja sie kapuje, ze Lukaszech dal mu po prostu ulotke od Durexow. Mowie:
- daj spokoj Lukasz, placimy i idziemy,
- jakie daj spokoj, mowi Lukasz wolajac drugiego kelnera i wciskajac mu te sama kartke.
Ich trzeba rozumiesz ekukowac, bo barany nic nie rozumieja, a potem sie ruchaja na potege.
Najlepsze jest to, ze jeden z kelnerow jest rzeczywiscie przejety zawartoscia kartki i Lukasz mowi do niego:
- no co tam czytasz baranie, ogladaj obrazki. Sam sie wreszcie orientuje, ze nie ma zadnych obrazkow.
Po dlugiej namowie, wreszcie udaje mi sie go przekonac i wychodzimy z lokalu.
Kolejnego dna sytuacja sie powtarza. Teraz jednak po sniadaniu Lukasz pokazuje mi na laptopie swoje dzielo jakie stworzyl przez ostatnie lata. Zaczynam czytac i tak mija caly dzien. Ksiazka okazuje sie bardzo ciekawa, Lukaszek pije piwka i czasem opowiadamy sobie jakies anegdoty zwiazane z ksiazka. Ksiazka wedlug mnie dotyka rzeczywistosci w ogole nie znanej przecietnemu odbiorcy, jednak rzeczywisctosci, ktora go otacza i w bezposredni lub posredni sposob dotyczy. To tak jak kiedys w Jerozolimie facet sie wysadzil w Pizzerii. Obydwaj z Lukaszem bylismy swiadkami tego zdarzenia, ten napisal potem o tym reportaz, ktorym mnie bardzo zaskoczyl. Bo opisal w nim cale to zdarzenie z perspektywy kolesia ktory sie wysadzil, tzn. kim byl, dlaczego to zrobil, o czym myslal, jak wygladal jego sadny dzien. Nigdy sie nad tym nie zastanwialem, dopiero jak przeczytalem ten reportaz. Podobnie jest z ta ksiazka, ona pokazuje wiele stron rzeczywistosci, nad ktorymi sie nigdy nie zastanawiamy a moze powinnismy. Gdy skonczylem czytac, Lukaszek konczyl 16 piwko, bardzo zalowalem, ze nie potrafie czytac szybciej.
Potem udalismy sie na pozny obiad, do innej knajpy. W kacie przy stoliku siedzial jakis facet, chyba Niemiec. Ale mielismu z nigo ubaw, bo facet siedzial wczesniej w tej knajpie gdzie ja z Lukaszkiem i kapal sie w morzu. Zwracalismy na siebie uwage, poprzez picie Lukaszka i w ogole dlugie siedzenie. Teraz facet znowu nas widzi, w zupelnie innym lokalu i w innym miejscu miasta. Pewnie sobie pomyslal, ze go przesladujemy i lazimy wlasnie za nim. Ale nic zamawiamy obiad i czekamy, po chwili przysiada sie do nas miejscowa dziewczyna. Wdzieczy sie na prawo i lewo, ale nie wyglada na kurwe, przynajmniej ja tak mysle. Lukaszek najebany w sztok mowi, ze jeszcze da jej rade. Mysle sobie, no ciekawe czy to rzeczywiscie kurwa, pytam ile ma lat, gdzie mieszka i co tutaj robi. Odpowiedzi niby sa normalne, ale juz mam pewnosc, ze to rzeczywiscie dziwka. Kurde, ale ten swiat jest pojebany, czy ta dziewczyna mysli o tym co bedzie robic za 10 lat, jak to co robi wplynie na jej psychike, czy w ogole wie co to jest HIV i w jakie gowno sie laduje? Przypuszczam, ze jest jeszcze za mloda, zeby to wszytko wiedziec, ale jest gotowa isc za kilkanascie dolarow z kompletnie pijaniutkim Lukaszem. Daj jej spokoj mowie, niech szuka swojego szczescia z kims innym. Wychodzimy, dziewczyna sie jeszcze pyta, czy przyjdziemy tutaj jutro, krece glowa, ze nie i znikamy w ciemnosciach.
Dni bylo szesc, w najwiekszym skrocie to pierwszego dnia poznalismy dziewczyny z Macao. Drugiego opanowala Lukasza jakas trudna do zidentyfikowania nostalgia z samego rana, zatem wieczor spedzilismy w plazowych barach kojac go piwem i rozmowa. Kolejenego dnia meczacy obchod po miejscowosci i wieczorne zapoznanie dwoch sympatycznych Dunek. No moze nie tak sympatycznych jak Francuzki zapoznane dnia nastepnego. A Lukaszek w tym czasie szalal. Kolejenego dnia mielismy wyjechac, ale przyszlismy na sniadanie i tak juz zostalo, przesiedzielismy z Lukaszem w knajpie caly dzien. Po prostyu gadajac, ten zrobil w tym czasie 15 piw, wiec zwarzyl sie kompletnie. Na szczescie dla mnie te piwa to istne szczyny, wiec nie mogle juz ich pic w ogole. Ale bylo zabawy z Lukaszem jak placil rachunek. Wola kelnera, ktory cos tam belkoce po angielsku i z nim dyskutuje. Tamten najwyrazniej nic nie kuma. Lukasz wreszcie nie wytrzymuje i wyjmuje jakis zwitek z plecaka i mu podaje, mowiac
- tu czytaj, patrz i czytaj.
Facet faktycznie to rozwija i sie przyglada, nie rozumiejac o co chodzi, w tym momencie juz ja sie kapuje, ze Lukaszech dal mu po prostu ulotke od Durexow. Mowie:
- daj spokoj Lukasz, placimy i idziemy,
- jakie daj spokoj, mowi Lukasz wolajac drugiego kelnera i wciskajac mu te sama kartke.
Ich trzeba rozumiesz ekukowac, bo barany nic nie rozumieja, a potem sie ruchaja na potege.
Najlepsze jest to, ze jeden z kelnerow jest rzeczywiscie przejety zawartoscia kartki i Lukasz mowi do niego:
- no co tam czytasz baranie, ogladaj obrazki. Sam sie wreszcie orientuje, ze nie ma zadnych obrazkow.
Po dlugiej namowie, wreszcie udaje mi sie go przekonac i wychodzimy z lokalu.
Kolejnego dna sytuacja sie powtarza. Teraz jednak po sniadaniu Lukasz pokazuje mi na laptopie swoje dzielo jakie stworzyl przez ostatnie lata. Zaczynam czytac i tak mija caly dzien. Ksiazka okazuje sie bardzo ciekawa, Lukaszek pije piwka i czasem opowiadamy sobie jakies anegdoty zwiazane z ksiazka. Ksiazka wedlug mnie dotyka rzeczywistosci w ogole nie znanej przecietnemu odbiorcy, jednak rzeczywisctosci, ktora go otacza i w bezposredni lub posredni sposob dotyczy. To tak jak kiedys w Jerozolimie facet sie wysadzil w Pizzerii. Obydwaj z Lukaszem bylismy swiadkami tego zdarzenia, ten napisal potem o tym reportaz, ktorym mnie bardzo zaskoczyl. Bo opisal w nim cale to zdarzenie z perspektywy kolesia ktory sie wysadzil, tzn. kim byl, dlaczego to zrobil, o czym myslal, jak wygladal jego sadny dzien. Nigdy sie nad tym nie zastanwialem, dopiero jak przeczytalem ten reportaz. Podobnie jest z ta ksiazka, ona pokazuje wiele stron rzeczywistosci, nad ktorymi sie nigdy nie zastanawiamy a moze powinnismy. Gdy skonczylem czytac, Lukaszek konczyl 16 piwko, bardzo zalowalem, ze nie potrafie czytac szybciej.
Potem udalismy sie na pozny obiad, do innej knajpy. W kacie przy stoliku siedzial jakis facet, chyba Niemiec. Ale mielismu z nigo ubaw, bo facet siedzial wczesniej w tej knajpie gdzie ja z Lukaszkiem i kapal sie w morzu. Zwracalismy na siebie uwage, poprzez picie Lukaszka i w ogole dlugie siedzenie. Teraz facet znowu nas widzi, w zupelnie innym lokalu i w innym miejscu miasta. Pewnie sobie pomyslal, ze go przesladujemy i lazimy wlasnie za nim. Ale nic zamawiamy obiad i czekamy, po chwili przysiada sie do nas miejscowa dziewczyna. Wdzieczy sie na prawo i lewo, ale nie wyglada na kurwe, przynajmniej ja tak mysle. Lukaszek najebany w sztok mowi, ze jeszcze da jej rade. Mysle sobie, no ciekawe czy to rzeczywiscie kurwa, pytam ile ma lat, gdzie mieszka i co tutaj robi. Odpowiedzi niby sa normalne, ale juz mam pewnosc, ze to rzeczywiscie dziwka. Kurde, ale ten swiat jest pojebany, czy ta dziewczyna mysli o tym co bedzie robic za 10 lat, jak to co robi wplynie na jej psychike, czy w ogole wie co to jest HIV i w jakie gowno sie laduje? Przypuszczam, ze jest jeszcze za mloda, zeby to wszytko wiedziec, ale jest gotowa isc za kilkanascie dolarow z kompletnie pijaniutkim Lukaszem. Daj jej spokoj mowie, niech szuka swojego szczescia z kims innym. Wychodzimy, dziewczyna sie jeszcze pyta, czy przyjdziemy tutaj jutro, krece glowa, ze nie i znikamy w ciemnosciach.
4 komentarze:
jakie male te piwka ! :D
więc, może ta książka to cienka byla ? :)
ksiazka ma ponad 30 stron, ale jest jeszcze nie skonczona, wiec calej nie przeczytalem, a piwka sa rzeczywiscie male, nie wiem dokladnie ale chyba takie 0.4 litra albo nieco mniejsze.
oczywiscie ponad 300 stron
Taki odpoczynek, to mi się podoba: słońce, plaża, morze, piwko w knajpie i polaków rozmowy ;))) i tak cały dzień ;))
Prześlij komentarz