poniedziałek, 14 lipca 2008

Strzelanie

Tak wyglada przecietna ulica w Phnom Penh.

W tym lokaliku dzis sie stolowalismy, po stopniu czystosci scian, mozna przypuszczac, ze swietnie pamieta czasy polpotowskiego rezimu.



A oto nasz kierowca, dzielny facet, zawsze musial na nas dlugo czekac.








Mozna to postrzelac prawie ze wszystkiego, z czego tylko sobie czlowiek zamarzy, maja tez ciezkie karabiny maszynowe, typu M-60.



Nic nie wyszlo z zaplanowanego na dzis strzelania. Otoz pojechalismy do mieszczacej sie pod Phnom Penh bazy wojskowej w celu wyprobowania kilku karabinow. Jednak zastalismy tam jakiegos obrzydliwego grubasa, z ktorym nie dalo sie nawet rozmawiac, nie mowiac o jakichkolwiek niegocjacjach. Cena okazala sie dosc wysoka, a poza tym, to nie pozwalal na wykupienie polowy magazynka, wiec po krotkiej naradzie olalismy strzelanie i obiecalismy sobie, ze sprobujemuy jeszcze to zalatwic w Wietnamie.

Potem pojechalismy na Ruski Bazar mieszczacy sie w centrum miasta. Mozna tam kupic wszystkie podroby jakie czlowiek sobie tylko zamarzy, nas jednak podroby nie interesowaly, a kupilismy sobie sporo pamiatek i drobnych prezentow. Bylo naprawde tanio, wiec skusilismy sie na kilka rzaczy, troszke jednak tego zaczalem zalowac po powrocie do hotelu, bo nawet jeszcze nie jestem w ¼ wyjazdu a bede musial ze soba dzwigac te wszystkie pierdoly. Kolejny raz wzial we mnie gore szal zakupowy nad zdrowym rozsadkiem. Teraz idziemy na piwko i zobaczymy jak sie rozwinie sytuacja. A jutro jedziemy do Sihanuk Ville, ktore lezy nad morzem. Co do tej miejscowosci, to mamy wiele oczekiwan z nia zwiazanych. Przede wszystkim piekne plaze, wypoczynek, ciagle kapiele w morzu, nurkowanie, noi fajne dziewczyny rzecz jasna. Zobaczymy, czy wszystkie nasze potrzeby zostana zaspokojone. Acha, mam jeszcze nadzieje, ze slona woda dobrze wplynie na moja rane na nodze, ktora w ogole sie nie chce goic, tylko coraz bardziej sie jatrzy, jak tak dalej pojdzie, to bede mial noge jak Lukaszek.

7 komentarzy:

Ella pisze...

ho ho to widzę, że jesteś ranny jak na partyzanta przystalo :) Pij dużo alkoholu to się zdezynfekuje... a serio, weź na się uważaj, co być dożyl powrotu :)
jednak jest w Tobie jeszcze reszta materializmu wyniesiona ze wspólnego pokoju. Ja też ostatnio odwalilam kawal zakupocholizmu. Po trochu znoszę to do domu :) a co sobie kupileś ? Medale ? pistolety ? przyniesiesz na roboty ?

Ella pisze...

aha, Kuba coś wspominal, że do was wpadnie na weekend :)

kuba pisze...

Tomek namawiał to może bym się jednak skusił, Toyoty jak widać tam mają, w sumie czemu nie, zobaczymy jeszcze tylko te zdjęcia z plaży ;)
A tak patrząc po czystości ścian w waszej jadłodajni, to się nie dziwię temu durowi brzusznemu, chyba już lepsza ta świeża szarańcza :))

Cyzio pisze...

What's up Doug!!! Witaj Tom! Dostalem link od Reni do Twojego bloga z podrozy i czym predzej tu zagladam...
Dzisiaj mialem dzien wolny (a wiesz, ze te sa u mnie zadkoscia ;-) wiec przeczytalem wszystkie Twoje relacje od deski do deski.
Ciesze sie razem z Toba z tej podrozy, choc cieszylbym sie bardziej, gdybym tam z Toba byl...
Zdobywaj i odkrywaj, Bracie!
Pozdrawiam Cebe i chlopakow!
Cyzio

Ella pisze...

no co jest? randka z Chinkami się przeciągneła ?! aż tak ??!!!

Renia pisze...

Oj tomek Tomek i co ja teraz Twojej mamci powiem, ze jakies ranki na nozkach, zadbaj o siebie chlopie bo jak my sie nap iwko wybierzemy jak ty na czas nie wrocisz, ale fure mam wiec jak nozke amputuja to cie zawsze moge spikapowac nie??? oczywiscie z ta amputacja to tylko taki maly zarcik, mam nadzieje ze wszystko bedzie ok i widze zw nawet cyzio sie odezwal.....

Tomek pisze...

fajnie ze jestescie i czytacie, to zawsze wielka mobilizacja do tego zeby cos pisac, bo uwierzcie ze w ferworze globalpenetratorskiej walki nie jest to latwe.
Do Eweliny - kupilem jakies souveniry, chyba udane, oczywiscie, ze po powrocie sie nimi pochwale.
Kuba wpadaj szybko, bo jedziemy coraz dalej wiec im pozniej sie zdecydujesz tym be4dziesz mial wieksza odleglosc do pokonania.
Cyzio spokojna glowa jeszcze gdzies na pewno wyjedziemy, tylko pamietaj, don't work too hard, cobys mial sile dla miejscowych dziewczyn, bo tu one sa bracie gorace:)