Pieniadze sie go jednak trzymaja!
Ostatnia noc Lukaszka z nami w tej podrozy - jak widzicie na zdjeciu nie oszczedza sie do konca.
Zapoznana Tajeczka
Okoliczne stragany
Dzis wybralismy sie z Gutem na basen. Lukaszek mial nas juz zostawic i odjechac do Bangkoku ale ku mojej szczegolnej uciesze postanowil zostac jeszcze jeden dzien dluzej (pewnie sowicie te ostatnia noc oblejemy). Idziemy na basen, ktory miesci sie na dachu jednego z najlepszych hoteli w miescie. Idac tam jeszcze o tym nie wiedzielismy. Basen jest swietny: 50 metrow dlugosci, w najglebszym punkcie 3 metry, krystalicznie przejrzysta woda, bardzo malo ludzi i jeszcze do tego wspanialy widok na cale miasto. Bardzo zalowalem, ze nie wzialem ze soba aparatu w obawie przed jego strata. Wchodzimy na gore, ja ide kontemplowac widok a Gutek podchodzi zapytac sie o cene. Facet sie pyta, czy jestesmy goscmi hotelowymi i jaki jest numer naszego pokoju. Gut powtarza mi jego zapytanie a ja mowie - oczywiscie, ze jestesmy goscmi, powiedz mu Nr 509. Gut idzie wpisac sie na liste i widzi, ze pokoje maja numery 20 tysiecy iles. Podaje zatem numer 22509. Dostajemy reczniki, przebieramy sie i zazywamy kapieli. Po jakiejs pol godzinie podplywa do mnie Gutek i mowi, ze byl gosc z obslugi i powiedzial, ze niestety nie maja takiego numeru pokoju. Gut odpowiedzial, ze on nie pamieta tego numeru ale ja go znam na pewno. No dobra, mowie. Wychodze z basenu, ide wprost na goscia i pytam sie w czym jest problem. Ten pokazuje mi, ze nie maja takiego pokoju i jeszcze raz pyta czy jestesmy goscmi tego hotelu? Robie zdziwiona mine i mowie – oczywiscie, ze tak. Pewnie zaszla pomylka, bo my nie mamy pamieci do liczb. A w ogole podrozujemy z jeszcze jednym kolega, on wzial klucz i jak wroci to mu podam wlasciwy numer. Gosc mowi – nie ma problemu, wracam wiec do basenu i informuje o przebiegu sytuacji Guta, ktory jest juz mocno zdziwiony tym, ze jeszcze nie zaplacilem. Mysle sobie - bedzie niezly fun jak sie wykapiemy tu za darmo. Plywamy jeszcze z godzine. Kiedy wychodzimy jest baba zamiast faceta. Podchodzimy do niej, oddajemy reczniki, a ta mowi znowu o numerze pokoju. Ja z usmiechem na ustach wykladam jej jeszcze raz stworzona przez siebie historie a na koncu wyjmuje portfel i pytam - ile za ten basen, bo ostatecznie nie chcemy stwarzac problemu i najlepiej bedzie jak odrazu zaplacimy. Ta mi na to, ze goscie hotelowi nie placa i ze nie ma problemu. Widze po jej minie, ze teraz juz jest pewna, ze jestesmy gosmi tego wykwintnego hotelu.
- Jutro tez tu musimy przyjsc – mowie do Guta – bardzo przyjemny hotelik i jeszcze lepszy basen.
- Jutro tez tu musimy przyjsc – mowie do Guta – bardzo przyjemny hotelik i jeszcze lepszy basen.
Historia z ostatniej chwili
W hotelu, ktorym mieszkamy pokoje sa samozatrzaskowe. Hotel jest duzy z wielka studnia posrodku. Mieszkamy na najwyzszym trzecim pietrze, wiec mamy swietny widok na wszystkie nizsze korytarze. Siedzimy sobie w pokoju, kiedy nagle stwierdzam, ze jest straszna sztora i wartoby bylo otworzyc drzwi. Gutek mowi – nie otwieraj, przeciez komary sie zleca. Jak zwykle lubie sie z nim droczyc, wiec otwieram drzwi i wychodze na zewnatrz. Wzrok moj pada na pieterko nizej, gdzie widze przeslicznej urody przechadzajaca sie dziewczyne. Odrazu krzycze do chlopakow:
- O kurde ale dupa! Ci juz nieco poznali moje dowcipne usposobienie, wiec nie daja wiary mojemu alarmowi. Jednak po chwili, skuszony cisza dochodzaca z korytarz, wychodzi zaciekawiony Lukasz i razem zaczynamy kontemplowac ten piekny widok. Choc Guta dzis straszliwie boli brzuch, to tez znalazl sile, zeby sie poderwac i wyjsc z pokoju. Widzimy jak wychodzi mowiac:
- No i co, pewnie nie ma zadnej dupy! Po drodze zatrzaskuje drzwi.
My reagujemy glosnym krzykiem - teraz to dopiero narobiles, zostawiajac klucz w srodku. A pierwszy komentarz Lukaszka brzmi tak:
- No tak, teraz to juz na pewno zaden komar nie wleci do srodka. Szkoda tylko, ze my stoimy po drugiej stronie w samych gaciach.
W hotelu, ktorym mieszkamy pokoje sa samozatrzaskowe. Hotel jest duzy z wielka studnia posrodku. Mieszkamy na najwyzszym trzecim pietrze, wiec mamy swietny widok na wszystkie nizsze korytarze. Siedzimy sobie w pokoju, kiedy nagle stwierdzam, ze jest straszna sztora i wartoby bylo otworzyc drzwi. Gutek mowi – nie otwieraj, przeciez komary sie zleca. Jak zwykle lubie sie z nim droczyc, wiec otwieram drzwi i wychodze na zewnatrz. Wzrok moj pada na pieterko nizej, gdzie widze przeslicznej urody przechadzajaca sie dziewczyne. Odrazu krzycze do chlopakow:
- O kurde ale dupa! Ci juz nieco poznali moje dowcipne usposobienie, wiec nie daja wiary mojemu alarmowi. Jednak po chwili, skuszony cisza dochodzaca z korytarz, wychodzi zaciekawiony Lukasz i razem zaczynamy kontemplowac ten piekny widok. Choc Guta dzis straszliwie boli brzuch, to tez znalazl sile, zeby sie poderwac i wyjsc z pokoju. Widzimy jak wychodzi mowiac:
- No i co, pewnie nie ma zadnej dupy! Po drodze zatrzaskuje drzwi.
My reagujemy glosnym krzykiem - teraz to dopiero narobiles, zostawiajac klucz w srodku. A pierwszy komentarz Lukaszka brzmi tak:
- No tak, teraz to juz na pewno zaden komar nie wleci do srodka. Szkoda tylko, ze my stoimy po drugiej stronie w samych gaciach.
3 komentarze:
tak to jest kiedy faceci nie myślą mózgiem :)
no a co było dalej, bo Ty zawsze kończysz swoje historie w najciekawszym momencie !
Gdybym wszystko pisal teraz, to o czym mialaby byc pozniej moja ksiazka?
point taken :)
Prześlij komentarz