U tej dziewczynki kupowalismy dzisiaj rybke.
Jedna z pierwszych dwoch Swiatyn w Chiang Mai, do ktorych udalo mi sie zagonic chlopakow, kiedy szlismy na sniadanie.
A taka Honda kosztuje tutaj 1700 dolarow. Kiedy w Polsce beda takie ceny?
Ten facet byl tak pijany, ze Gutek mial w ogole watpliwosci, czy powinnismy z nim jechac. Na szczescie jakos sie udalo, a wzielismy go z bardzo prostego powodu - byl najtanszy.
Nie wiem jak to sie stalo ale udalo mi sie w koncu namowic chlopakow na wyjazd do Chiang Mai. Przejechalismy granice do Tajlandii bez wiekszych ekscesow i wjechalismy do miasta Udontany. Tam okazalo sie, ze w miescie sa dwa terminale i autobusy do Chiang Mai jezdza oczywiscie z tego drugiego. Trzeba bylo zapieprzac tuk-tukiem z kierowca, ktory byl nachlany w bele. Na szczescie Tajlandia to nie Laos i tu sa dobre drogi, zatem o podroz nie balismy sie szczegolnie. Chociaz chlopcy nieco byli zmartwienie, jak dowiedzieli sie, ze bedziemy musieli jechac 17 godzin. Ostatecznie okazalo sie, ze podroz trwala tylko 12, bo bileterka oczywiscie nie mowila po angielsku i na pytanie Guta – o ktorej bedziemy na miejscu?, podala ilosc godzin, ktore jedzie autokar.
Jeszcze przed wyjazdem chlopaki jak zwykle smiali sie z mojego plecaka:
- Nie wiem jak to mozliwe ale wydaje mi sie, ze ten plecak rosnie w trakcie tej podrozy – mowi Lukaszek,
- Bo on jest jak kutas, moze sie powiekszac – dopowiada Gut,
- Mozecie mi uwierzyc na slowo, ze w stanie wzwodu to Wy go jeszcze nie widzieliscie – odpowiadam, zmeczony ich zbytkami (szczegolnie, ze mam caly czas w glowie dwukilometrowy odcinek do terminalu)
- Jedno Ci tylko jeszcze musze powiedziec – mowi Gutek – wiem, ze mozliwosci twojego plecaka sa naprawde spore ale musisz pamietac o tym, ze nawet jego mozliwosci sie kiedys po prostu skoncza.
No i tak to jest, jak sie kupuje duzo dupereli. Nie dosc na tym, ze trzeba je wszystkie ze soba nosic, to jeszcze inni sobie robia z tego jaja.
Jeszcze przed wyjazdem chlopaki jak zwykle smiali sie z mojego plecaka:
- Nie wiem jak to mozliwe ale wydaje mi sie, ze ten plecak rosnie w trakcie tej podrozy – mowi Lukaszek,
- Bo on jest jak kutas, moze sie powiekszac – dopowiada Gut,
- Mozecie mi uwierzyc na slowo, ze w stanie wzwodu to Wy go jeszcze nie widzieliscie – odpowiadam, zmeczony ich zbytkami (szczegolnie, ze mam caly czas w glowie dwukilometrowy odcinek do terminalu)
- Jedno Ci tylko jeszcze musze powiedziec – mowi Gutek – wiem, ze mozliwosci twojego plecaka sa naprawde spore ale musisz pamietac o tym, ze nawet jego mozliwosci sie kiedys po prostu skoncza.
No i tak to jest, jak sie kupuje duzo dupereli. Nie dosc na tym, ze trzeba je wszystkie ze soba nosic, to jeszcze inni sobie robia z tego jaja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz