niedziela, 31 sierpnia 2008

Most na rzece Kwai

Pierwsze chwile po powrocie do Bangkoku. Tu sie wszystko zaczelo i tutaj wszystko sie skonczy.
Kolej smierci, jak ja nazwano na czesc ponad 100.000 ludzi, ktorzy zgineli przy jej budowie!
Stacja kolejowa
A takie powinny byc u nas cmentarze. Byloby taniej, ladniej i nie byloby calego tego zamieszania we Wszystkich Swietych.
Wreszcie sie mozna najesc porzadnie.
Rowerek to genialny wynalazek, szczegolnie jak sie jest padnietym, jest straszny upal i kilka kilometrow do przebycia.
A o to slynny most na rzece Kwai!


Trzeba bylo zobaczyc ten slynny most. Nic specjalnie ciekawego, choc cala historia tego mostu i kolei robi wrazenie. Przeczytalem anegdote w hotelu przy sniadaniu, ze kiedy most byl odbierany po zakonczeniu jego budowy, jakis wazniak wyglosil przemowienie do calej masy robotnikow, ktorzy tam byli. Powiedzial - odwaliliscie kawal dobrej roboty, mozecie byc z siebie dumni i juz zawsze nosic brode wysoko uniesiona do gory. Wiekszosc z nich juz nastepnego dnia odjechala do budowy dalszej czesci kolei, stamtad nigdy nie wrocili, dziesiatkowani chorobami, slabym wyzywieniem, morderczym upalem czy bezwzglednoscia nadzowrcow. Most mial powstac w 5 lat, tak zaplanowali owczesni inzynierowie. Ostatecznie zostal zbudowany w 16 miesiecy, to daje wyobrazenie o tempie pracy. Potem byl zbombardowany ale zostal przywrocony do stanu po przedniego.
Zwiedzilismy jeszcze cmentarz poleglych z II Wojny Swiatowej. Nic nadzwyczajengo, poza tym, ze jest zrobiony na styl amerykanski. Rowne, ponumerowane, dlugie alejki, takie same skromne mogily (wszyscy tu sa rowni, niezaleznie kim byli za zycia), podcieta trawka, wszysko symetrycznie wymierzone. Bardzo fajna koncepcja, duzo bardziej mi sie podoba niz nasze polskie cmentarze, ktore klimat, maja tylko we Wszystkich Swietych ale juz i tak nie ten co kiedys, przez te plastikowe, zamkniete znicze.

Co do samej miejscowosci, to moge ja polecic szczerze wszystkim tym, ktorzy maja jeszcze pare dni w zapasie i chca sobie nieco odpoczac. Miescina jest spokojna ale jednoczesnie posiada wszystko co potrzeba. Mieszkamy w bardzo przyjemnym i niedrogim hotelu - Jolly Frog. Co ciekawe, ten hotel jest wymieniony w Lonely Planet na pierwszysm miejscu. My te miejsca z przewodnika omijamy szerokim lukiem, bo zwykle jak juz ktos sie tam znajdzie, to podnosi cene przynajmniej o polowe. Tu chyba tak nie bylo, bo ceny sa przystepne. A co najwazniejsze maja genialne jedzenie. Smialo moge powiedziec, ze najlepsze jedzenie jakie tu jadlem. Menu ma chyba ze 30 stron, ceny bardzo przystepne. Tak w ogole, to z perspektywy czasu moge stwierdzic, ze Tajlandia ma najlepsze zarcie ze wszystkich odwiedzonych przez nas krajow. Na dodatek, jeszcze bardzo tanie. Choc kraj sam w sobie nie jest najtanszy, bo tez najbardziej rozwiniety, to zarcie maja tutaj najtansze. Wiec wszyscy smakosze kuchni azjatyckiej przybywajcie tutaj, bedziecie w raju. No moze takim syfnym raju, jak pisalem wczesniej. Jednak wasze podniebienie dostapi niebywalej rozkoszy porownywalnej tylko z sexem. Nota bene druga najtansza rzecza w calej Azji i prawie na swiecie, taniej podobno jest tylko w Afryce. Ale to zaden news, wiec nie bede sie na ten temat szerzej rozpisywal.

Powrot do Bangkoku zaplanowalismy pociagiem. W koncu tylu ludzi zginelo nie po to, zebysmy mieli wracac autobusem. Chyba miejscowi tez tak mysla, bo pociag jest drozszy 5 razy niz normalnie powinien kosztowac. Jedzie sie trzecia klasa, a jest drozej niz w klimatyzowanym autobusie. Jednak przez szacunek dla krwi poleglych przy konstrukcji tej kolei nawet nie marudzilismy przy zakupie biletow. Podroz z ladnymi krajobrazami. Nie bylo duzo turystow, praktycznie sami miejscowi. Jednego dzieciaka bolal zab, chcialem go poratowac Apapem, bo darl gebe w nieboglosy. Podchodze do kobity, pokazuje proszek, potem na dzieciaka i gestykuluje, ze mu pomoze. Ona gapi sie na mnie a potem pyta dzieciaka, czy chce to wziac. ten kiwa glowa, ze nie i patrzy na mnie z przerazeniem. Moj gest jednak nieco pomog, bo od tamtej pory darl sie nieco ciszej.

Teraz wrocilismy do Bangkoku, ciekawe co sie tutaj wydarzy.

Poprawiam tego posta po paru godzinach i juz moge napisac, ze dzieje sie duzo. Wlasnie chcial mnie zabic jeden miejscowy Taj. Stwierdzilem, ze jeszcze tylko potrzeba mi takiej awantury na koniec tej wielkiej przygody. Dlatego, tylko dzieki moje zimnej krwi i kompletnej trzezwosci dnia dzisiejszego obylo sie bez mordobicia.

5 komentarzy:

tranquilopablo pisze...

Witaj, co prawda przez miniony msc. nie mialem okazji czytac Twoich oraz Lukiego zapiskow , ale juz zaleglosc nadrobilem.Czytalo sie rownie dobrze jak poprzednie.

Tomek pisze...

Dzieki Pablo, juz powoli konczy sie nasza eskapada ale badz z nami do konca.

Ella pisze...

no i znowu urywasz w najciekawszym miejscu ! za co chcial Cię zabić Taj ? to byl zazdrosny mąż/ ojciec ?
o koleji gadasz, o żarciu, a o aferce zero ... suspen opowieści to jedno, ale to ?

kuba pisze...

a no właśnie, zemsta Bogów cd za oszczędzanie na biletach do świątyń... a apro po świątyń, to wolę jednak europejskie cmentarze (nawet z plastikowymi zniczami), amerykańskie są takie jakieś fastfudowo bezosobowe , nie chciał bym na takim leżeć

Tomek pisze...

A ja wrecz przeciwnie, chociaz jakby sie doglebniej zastanowic, to jest mi to zupelnie obojetne gdzie bede lezal:)